Caterina wodziła opuszkami palców po dekolcie, wzdłuż brzegu szlafroka, jakby zastanawiając się nad sensem jego słów. Na końcu sięgnęła dłonią pod budulec, do obojczyka i odchyliła głowę, przymykając oczy. Śledził ruch jej ręki, zastanawiając się, jak delikatna oraz pachnąca musi być jej skóra. Westchnął głęboko, czując narastającą w podbrzuszu falę ciepła.
Gdyby chodziło o coś więcej, niż wakacyjny romans, Katarzyna wycofałaby się, na z góry upatrzone lokalizacje. Ale nie chodziło. Przeszły raz, kiedy umówiła się na randkę wyłącznie na rzecz seksu, miał miejsce na trzecim roku studiów. Była na obozie narciarskim i miała absolutną pewność, iż nie spotka gościa pod żadnym pozorem więcej. Zadbała tylko o prezerwatywy. Dziś nawet nie pamiętała, jak miał na imię, a co nie prędzej, czy był gentelmanem. Azali miało znaczenie, jak Fabio się zachował? Pociągał ją fizycznie i czuła, iż ona też go pociąga. Jego inteligencja była błogim dodatkiem, a pieniądze pozwalały na dobrą zabawę.
- Co pijesz? – spytała, zerkając na prawie pustą szklankę.
- Whisky – odparł bez tchu – o ile pozwolisz, to przyniosę Tobie coś lepszego.
- Zbyt pięć minut – powiedziała i ruszyła do pokoju.
Stanął przed jej bramami i odliczał sekundy: dziesięcio, 9, 8, 7… Jeszcze nigdy nie przygotowywał Crodino z Martini w takowym tempie. Miał tylko nadzieję, że jej posmakuje. …3, 2, 1. Do diabła, pył tremę, jak za pierwszym razem! I czuł się z tym wspaniale.
Drzwi otwierały się wolno, tudzież z każdym centymetrem, napór na spodnie Fabrizia przybierał na sile. Wreszcie ukazała mu się Caterina, bosa, w luźno zawiązanym szlafroku, z włosami opadającymi na ramiona. Bez słowa podał jej drinka, a niewiasta podniosła go do ust i cofnęła się o włos, by pozwolić mu wgramolić się. Pchnął drzwi, które zamknęły się z cichym stuknięciem za jego plecami. Bicie serca mu przyspieszył, kiedy upiła spory łyk i spośród zadowoleniem oblizała usta koniuszkiem języka.
- Dobre – powiedziała tym miękkim głosem, który od tej chwili miał mu się kojarzyć z seksem.